Czekały kilka dni zdjęcia sowie, aż się nimi zajmę. Doczekały się, a w kolejce czekają następne sankowe wytwory. Jak jutro światło dopisze, zdjęcia zrobię, pochwalę się co zmajstrowałam.
Kiedy obudziłam się rano, padał deszcz, i wiecie co? ucieszyłam się, że deszcz, że nie śnieg. Znaczy bliżej do wiosny. Ja wiem, że jeszcze mróz będzie, że śnieżyce też mogą nadejść, ale co roku nabieram się i żyję złudzeniami pod koniec lutego, że to już wiosna zaraz, za chwilę...oj trzeba mi już światła więcej, ciepła i tego zapachu...i dzieci na dwór można wypędzić na dłużej....Moja 5,5 latka trajkocze bezustannie- znacie to? czasem mam ochotę zamknąć ją w jakiejś dźwiękoszczelnej szafie ;p Choć nie wiem, czy szafa by to wytrzymała.....
Czekając na wiosnę i ciepło pozdrawiam.
EDYCJA:
Drycho - akurat ta sowa już ode mnie odleciała, pozostałe są w Decobaazarze. Jak zrobię podobną to będę o Tobie pamiętała :)
Mazmiko- pewnie powinnam się cieszyć, że dziecko mi wszystko opowiada, za kilka lat to pewnie nic mi nie powie- będzie miała już swoje tajemnice....ale rozumiesz, że czasem łeb pęka ;P
Migdałowo- jak ja zazdroszczę, że umiesz się wyłączyć, mi się rzadko to udaje
Anito- tak, to pan sów, tak mi wygląda przynajmniej :).
drugiego od lewej z drugiego zdjecia pragnę :D
OdpowiedzUsuńgdyby chciał od Ciebie odlecieć :D
wiosny :( tez mam dość zimy, śniegu, błota.... :(
Sowy prześliczne bez względu na wymiar czy kolor...a z dzieciakami tak już jest...niestety, moja siedmiolatka już nie trajkocze...przyszedł czas pyskowania i obrażania się, aż się boję pomyśleć, co to będzie, gdy stanie się nastolatką???
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko :)
Sanko...Jam w Twych sowach,sowkach,posowkach zakochana po uszy:)sa sliczne:)aaa jesli o trajkotanie chodzi-to jakas nie teges jestem-wylaczam sie i nie slysze:)-czasem oczywiscie:)
OdpowiedzUsuńniebieski to pan sów?- naburmuszony troszkę :) maluchy brelokowe bardzo sympatyczne :)
OdpowiedzUsuńte poniżej poczochrane muszą być miłe w dotyku :)
słyszałam,że przez te mrozy i śniegi,sowy nie mogły polować na gryzonie i niektóre z nich pozdychały...:(jak wiadomo,nie każdemu służy głodówka.....także Twoje sówki zakleją pewną pustkę...co do pięcioletnich dziewczynek...hmmm,jak ja to doskonale znam:))dobrze,że posiadłam zdolność wyłączania się bo nie wiem,jak bym przetrwała...gorzej,jak młodociana za którymś z kolei yhummm,pyta,a co powiedziałam?wtedy trzeba troche poczarować:))
OdpowiedzUsuńWspaniała są!!!Cudo!!!
OdpowiedzUsuńAch tak się zapatrzyłam na te Twoje sówki,ze spróbuję sobie jakąś uszyć :))
A banerek Twój już zamieściałam u siebie na blogu :))
OdpowiedzUsuńTo są puchacze!
OdpowiedzUsuńOd jakiegoś czasu niestety tu nie zaglądałam; dobrze, że wpadłaś do mnie z nowina o sówkach! Łuki brwiowe - jak powiadają młodsi, wielki szacun.